Majeczki Droga do Wyzdrowienia

Czytam teraz niezwykłą książkę Gregga Bradena, "Efekt Izajasza", która opowiada o sztuce "zapomnianej modlitwy".
I wiecie co? Ona przywiodła mi na myśl pewną sytuację sprzed lat, moment, który na zawsze zmienił moje życie i sposób, w jaki postrzegam rzeczywistość. Okres, który był moją największą dramą, czasem próby na wielu poziomach, ale z perspektywy czasu nieocenioną lekcją, za którą jestem wdzięczna Stwórcy. Kiedy prawie szesć lat temu trafiłam na SOR z moją wtedy kilkuletnią córką Mają i niedługo po tym usłyszałam diagnozę złośliwego nowotworu, pierwsze słowa, które przyszły mi do głowy, to było coś niezwykłego: "wygramy to". Pamiętam, jak przytulałam męża.
Nie pytałam "Dlaczego my?" Nie szukałam wyjaśnień. Po prostu przyjęłam tę sytuację. I ani przez chwilę nie wątpiłam. Była we mnie jakaś "niezrozumiała" pewność, wewnętrzne przekonanie i o nim właśnie to przypomniała mi książka Bradena. To było dla mnie wtedy bardzo dziwne, ale mijając na korytarzach onkologii innych pacjentów miałam poczucie winy, że część z tych dzieciaków z tego nie wyjdzie, a Maja tak. Nie umiem tego wyjaśnić... Książka jest cudna i wszystkim Wam ją serdecznie polecam. Mówi o tym, że prawdziwa modlitwa nie polega na proszeniu o coś, czego nam brakuje, ale na przeżywaniu i odczuwaniu pożądanego rezultatu tak, jakby już się wydarzył. David, bohater, który "wymodlił deszcz", nie prosił o niego. On "czuł" deszcz na swojej skórze, "widział" go, dziękował za niego, zanim jeszcze spadł. Może to właśnie ta moja pierwsza, instynktowna reakcja – to absolutne założenie zwycięstwa, ta wewnętrzna wizja, że "to kiedyś minie" i "zwyciężymy" (myśli które pamiętam tak wyraźnie) – przyniosła nam wyzdrowienie? Może to dzięki temu Maja żyje. Pamiętam, że nawet wtedy, gdy zakładałam majkowego bloga - wielu z Was nadal go śledzi na fb, nazwa "Majeczki Droga do Wyzdrowienia" była dla mnie jedyną słuszną. Nie "walka", nie "bohaterstwo" – po prostu "droga do wyzdrowienia", bo ja już czułam, że to się dzieje, że to jest nasza przyszłość. Patrząc na to z perspektywy czasu, tego co przeszłyśmy, tego czego się nauczyłam od tamtej chwili i jeszcze czytając teraz tę książkę, jestem głęboko przekonana, że nasze słowa, nasze myśli, a przede wszystkim nasze uczucia, mają niewyobrażalną moc. One nie tylko odzwierciedlają rzeczywistość, ale ją kreują. Jeśli ciągle prosimy o coś, czego nam brakuje, wzmacniamy to poczucie braku. Ale jeśli z całą mocą swoich uczuć przyjmujemy, że to, czego pragniemy, już się dzieje, już jest naszym udziałem – wtedy otwieramy się na zupełnie inne możliwości. O wizualizacji już pisałam wcześniej, jako o niezwykłym narzędziu, ale jeśli chcecie - mogę przypomnieć... Dlatego chcę Was zachęcić: bądźcie świadomi siły, która drzemie w każdym z nas. Spróbujcie myśleć z poziomu wdzięczności za to czego pragniecie, zamiast prosić w modlitwach o to czego Wam brakuje. Zmieńcie "nie chcę, żeby..." na "chcę, żeby...". Skoncentrujcie uwagę się na tym, co pozytywne, na tym, czego pragniecie doświadczać. Nasze emocje, nasze przekonania – to one kierują naszą energią i informują Wszechświat i Stórcę, gdzie kierujemy naszą uwagę. To dzięki temu możemy świadomie wpływać na naszą rzeczywistość i tworzyć życie, którego naprawdę pragniemy. Słowa mają moc. Myśli mają moc. Ale to uczucia, to głębokie przekonanie, że coś czego chcemy doświadczyć jest możliwe (rzeczywiste) – to jest prawdziwa siła.